Rośliny egzotyczne i małe dzieci w jednym domu… Brzmi jak totalne szaleństwo? Oj tak, czasem to jest jazda bez trzymanki. Dziecięca kreatywność nie zna granic i jest nieprzewidywalna, o czym rodzice zapewne doskonale wiedzą.

Pokrótce opowiem Wam jak ciekawe były spotkania mojej córci z roślinami, które miałam w domu od wielu lat. Większość z nich została jeszcze zakupiona za czasów studiów, więc „żałoba” była dość konkretna. O tym za chwilę…

Najpierw zagłębimy się w tematykę roślin potencjalnie bezpiecznych i niebezpiecznych dla naszych pociech.

Wiadomo, wszystko co ma kolce będzie potencjalnie niebezpieczne dla najmłodszych bobasów, które pełne ciekawości będą chciały zbadać każdy obiekt w pierwszej kolejności zmysłem wzroku, a następnie zmysłem dotyku.  Ukłucie kolcem może zaboleć. Chwila płaczu i po krzyku, ale co jeśli kolce dostaną się pod skórę i wyciągnięcie ich będzie wymagało nie lada sprawności, kreatywności, cierpliwości rodzica? Nie wiem jak Wasze pociechy, ale moja nie usiedziałaby spokojnie. Zapewne zmieniłaby się w nieokiełznanego Stegozaura.

Moim numerem jeden, którego nie umieściłabym w miejscu dostępnym dla dziecka jest Opuncja drobnokolczasta. Oj, z pewnością nie będę miała opuncji w domu w najbliższym czasie. A może nawet nigdy. Nie lubimy się z drobnokolczastą bestią.

Zrezygnuję także z Wilczomleczy, które wydzielają trujące mleczko.  

O ile w przypadku kolczastych roślin po zbadaniu ich zmysłem dotyku, bobas raczej sobie odpuści dalszą zabawę obiektem, to w przypadku roślin o przyjemnej fakturze i interesującym wyglądzie może eksplorować dalej… Zmysłem smaku.

Są rośliny typowo ozdobne, które kuszą barwnymi owocami. Moja pociecha będąc w Studio Zieleni E-BOTANICA  z wielką ciekawością wyciągała już małe paluszki po owoce Nertery, czy ozdobnych papryczek. Capsicum annuum ma trujące części zielone, a same owoce papryczki są jadalne, ale bardzo ostre. Zaś owoce Nertery płożącej są trujące i ich spożycie raczej skończy się (w najlepszym wypadku) zatruciem pokarmowym.  Spożycie liści Difenbachii, Krotona, Oleandra, Gwiazdy Betlejemskiej, Monstery, Anturium, Bluszczu może spowodować silne reakcje organizmu objawiające się obrzękiem, zatruciem, zaburzeniami pracy organów wewnętrznych, trudnościami z oddychaniem, biegunką, wymiotami… Pamiętajcie, że są także rośliny, które w kontakcie ze skórą mogą powodować silne reakcje alergiczne.    

Przykładowe egzotyczne rośliny doniczkowe, których lepiej nie umieszczać w zasięgu dzieci:

adenium, aglaonema, alokazja, anturium, begonia, cykas, cyklamen, difenbachia, dracena, filodendron, fikus, gloksynia, grubosz, hoja,  kaladium, koleus, kroton montera, oleander,  pachypodium,  scindapsus, skalnica, starzec, syngonium, szczawik,  wilczomlecz, zamiokulkas, zwartnica.

Zrobiło się poważnie. Pewnie skreśliłaś/skreśliłeś z listy marzeń większość roślin. Głowa do góry. Nadciąga lista roślin, które są uznawane za bezpieczne dla dzieci:

Bambus pokojowy, bananowiec, epipremnum, eszeweria, fiołek afrykański, fitonia, kalatea, litops, murdannia, palma areka, palma koralowa, papirus, paproć, peperomia, pilea, trzykrotka, zielistka, zioła (szczypiorek, bazylia, pietruszka, które potrafią naprawdę ładnie wyglądać w dekoracyjnej oprawie ceramicznej).

Kwestia lekko sporna- jestem ciekawa Waszych opinii:

Sansevieria, grubosz. Waszym zdaniem są bezpieczne dla dzieci?

Ok, wiemy już z jakimi roślinami nasze pociechy nie powinny mieć bliższych kontaktów. Co zrobić jeśli mamy w domu prawdziwą dżunglę, pełną potencjalnie niebezpiecznych roślin oraz bobasa, który jest nadzwyczaj ciekawy naszej domowej flory?

Moja Córka zaskoczyła mnie wielokrotnie wspomnianą powyżej ciekawością. Zaczęło się niepozornie od dotykania sansewierii, która stała na ziemi w dużej donicy. Z upływem tygodni i zwiększającymi się możliwościami lokomocji, zaczęła wyrywać liście hodowanej latami sansy. Z początku wsadzałam je do ziemi licząc na szybką zmianę obiektu zainteresowań mojej Córci. Jednak ogrodnicza pasja rozpędzała się niczym Ferrari do setki. Sansewieria niestety już z nami nie mieszka. Okrutny los dopadł także Orchidee, które zostały nakarmione ciepłym mlekiem. Dracena została oskubana z liści, a ziemia z jej doniczki „wklepana” w każdy możliwy zakamarek, Peperomia rozebrana na części pierwsze i schowana pod poduszkę, o czym zorientowałam się w środku nocy.

Wracając do pytania… Jak uchronić rośliny przed bobasem, lub bobasa przed roślinami?

Najprościej będzie ustawić rośliny w miejscach niedostępnych dla dzieci. Jeśli mamy sporą kolekcję, to pewnie takich miejsc nie będzie wystarczająco dużo w naszym domu. Polecam wykonać iście artystyczną instalację z makram i różnego rodzaju podwieszanych kwietników. Zalet trzymania roślin w makramach jest wiele. Dla mnie najważniejszą zaletą jest, że roślina czuje się w takim kwietniku swobodnie mając sporo przestrzeni do wzrostu.  Widzieliście już nasze makramy? Są dostępne TUTAJ.

Obecnie w sprzedaży jest mnóstwo oryginalnych regałów oraz podwieszanych półek, które sprawdzą się dla naszych roślin. Na pewno znajdziecie coś, co będzie pasowało do Waszego wystroju wnętrz.

Kolejną propozycją jest umieszczenie roślin w wysokich, stabilnych donicach. Mając w domu półtoraroczną artystkę władającą kolorowymi mazakami, mogę Wam polecić donice wykonane z materiałów, które będziecie mogli łatwo i szybko wyczyścić.

W Studio Zieleni E-BOTANICA mamy stworzone zielone ściany i sufity. Wykorzystałyśmy do tego metalowe kratki typu pergola. Gorąco polecam takie rozwiązanie. Nie dość, że pozwala zaoszczędzić sporo miejsca, to jeszcze daje ogromne możliwości do stworzenia zielonego dzieła sztuki.  W E-BOTANICA znajdziecie mnóstwo roślin nadających się do podwieszenia. Na przykład:

Peperomia ‘hope’ (TUTAJ ),  Ceropegia Woodii (TUTAJ),  Pseudorhipsalis  ramulosa (TUTAJ), Monstera Monkey (TUTAJ), Aeschynanthus (TUTAJ)

Miejmy nadzieję, że mali nieokiełznani ogrodnicy szybko zmienią się w naszych pomocników do spraw domowej zieleni.

Jak udało Wam się pogodzić dziecięcą ciekawość maluchów z roślinami w domu? Podzielcie się swoim doświadczeniem.  

Drodzy botanicy, pamiętajcie, że reakcje organizmu w kontakcie z roślinami są różne. Dlatego nie traktujcie tego wpisu jako księgę nakazów i zakazów. To są tylko „luźne” propozycje 🙂

Magda